Chmielarz klasyczny lager

Chmielarz klasyczny lager
Pamiętam, że dawno, jakieś 5 lat temu lubiłem sobie pić Chmielarza. Było to jedno z częściej kupowanych przeze mnie piw, potem jakoś zniknęło z półek. Aż do dzisiaj, co prawda to nie ten sam Chmielarz, tamten miał inną etykietkę, ale i tak pomyślałem, że warto go spróbować.

Pierwsze wrażenia są pozytywne - piwo pachnie świeżo, z lekką nutą chmielową (nazwa zobowiązuje). W kuflu prezentuje się dobrze - klarowne, jasno bursztynowe piwo z grubą pianą, która choć w końcu opada, to nie całkowicie. Jej warstwa utrzymuje się na powierzchni przez długi czas.

W smaku jest równie dobre - mocna, chmielowa goryczka, która dominuje wszystkie wrażenia. Daje się wyczuć także dobrej jakości wodę, której użyto w browarze, co na pewno jest dużym plusem. Piwo spełniło moje oczekiwania, myślę, że jeszcze nie raz wyląduje w moim koszyku z zakupami. 4+
Read More

Co nowego w Rio

Co nowego w Rio
Od dwóch tygodni każdego dnia, około południa, serwisy internetowe witają mnie mniej więcej takimi newsami:
Tymczasem już wieczorem, ewentualnie wcześnie rano, powyższe wiadomości zastępują doniesienia w takim stylu:
Cóż, nie udało się. Czyja to wina? Sportowców? Trenerów? Działaczy? Na pewno nie dziennikarzy, nadmiernie pompujących balonik emocji. Oni i tak odtrąbili wielki sukces:
I nagle okazuje się, że to nie jakość medali się liczy, tylko ilość. Jeśli za 4 lata nie zdobędziemy żadnego złota, nie będzie srebra, ale za to 15 brązowych, to igrzyska w Tokio okażą się najlepszymi w tym wieku.

Naszym medalistom z całego serca gratuluję. Tych, którym się nie udało, nie mam zamiaru hejtować - powody są przeróżne: forma, kiepskie finansowanie dyscypliny, zwyczajny pech. Jedno jest pewne, presja wywierana przez media (artykuły w stylu "Fajdek - murowany kandydat do złota") z całą pewnością nie pomaga. Przed następnymi igrzyskami proponuję odciąć naszych sportowców od wszelkich źródeł informacji, niech trenują i startują na spokojnie, bez 30 milionów rodaków siedzących na ich karkach.
Read More

Kulka w Kórniku

Kulka w Kórniku
Lokalne lodziarnie, proponujące dobre lody, zrobione w tradycyjny sposób, są popularne już od kilku lat. Do niektórych swego czasu ustawiały się długie kolejki. Ale jaka to przyjemność jeść loda na ulicy, gdzieś pod murem osikanej kamienicy? Może by tak wybrać się na lody w jakieś przyjemniejsze okoliczności przyrody?

Jeśli macie na to ochotę, to proponuję Kórnik, a konkretnie nową część Promenady im. Wisławy Szymborskiej. Tam, mniej więcej na wysokości ratusza, znajdziecie Kulkę - ostatnio moją ulubioną lodziarnię. Kulka powstała w roku 2016 i była tym, na co czekali ludzie spacerujący brzegiem Jeziora Kórnickiego. Za każdym razem serwuje inne, czasem zaskakujące, smaki. Oprócz tego mamy gofry, kawę, piwo, napoje... Można sobie posiedzieć przy stolikach lub na kanapach, popatrzeć na jezioro. A dzieciom wypożyczyć gokarta lub takiego śmiesznego konika, na którym sobie pojeździ po okolicy. 

Ceny całkiem przystępne, obsługa bardzo miła. I tak się jakoś złożyło, że jestem tam częstym gościem. A podczas niedzielnego, popołudniowego spaceru obowiązkowo muszę zahaczyć o Kulkę.
Read More

Tęskni mi się za 0202122

Tęskni mi się za 0202122
Od jak dawna korzystacie z Internetu? Jeżeli krócej niż jakieś 14 lat, zachodzi duże prawdopodobieństwo, że nie pamiętacie go takim jakim był na początku. A właśnie o tym chcę dzisiaj opowiedzieć. Internet na przełomie XX i XXI wieku był dobrem luksusowym. Można było nieco go uszczknąć odwiedzając kawiarenki internetowe albo za pomocą modemu, który blokował domowy telefon. Jak łatwo się domyślić, chwile spędzone w sieci sporo kosztowały. Kawiarenka to (przynajmniej te, które sam odwiedzałem) jakieś 2 lub 3 złote za godzinę. Połączenie modemowe to około 3 zł - po godzinie 22.00, bo wcześniej koszt wynosił około 6. Oczywiście cena, a co za tym idzie domowe awantury po przyjściu rachunku, to nie jedyne niedogodności na jakie narażał się ówczesny Internauta. Aby połączyć się z siecią, należało za pomocą specjalnego programu wybrać numer 0202122 i czekać na połączenie. A linia najczęściej była zajęta. Jeśli już udało się już połączyć, trzeba było liczyć się z tym, że modem niespodziewanie zerwie transmisję danych i zabawa zaczynała się od początku.

Brzmi nieciekawie, ale muszę Wam się przyznać, że pomimo trudności, pomimo szlabanów, które po przyjściu rachunku dostawał nastoletni Nicpoń, wspominam te lata z rozrzewnieniem. Bo chociaż Internet przełomu wieków był atrakcją dla cierpliwych, to miał w sobie coś, czego dzisiaj próżno szukać. Oczywiście, nie było Youtube, nie było serwisów społecznościowych, stron było znacznie mniej, ale była pasja. Tak, właśnie pasja i jakieś dziwne poczucie wspólnoty Internautów. Czy dzisiaj wyobrażacie sobie strony, na których ludzie zupełnie za darmo, bez żadnych opłat, smsów, czy reklam dzielili się ze światem swoimi dziełami? Pisząc "dzieła" mam na myśli coś, na co poświęcili dużo czasu, ale byli gotowi dać innym, za darmo. I tak pamiętam amatorską stronę jakiegoś chłopaka, który wrzucił swoje wypracowania z liceum. Co ciekawe inni internauci przesyłali mu własne (domyślam się, że specjalnie przepisane w wordzie, bo przecież na polski oddawało się pisane ręcznie) z adnotacją w jakiej szkole je pisali i co za nie dostali. Przy ówczesnej popularności sieci, było bardzo mało prawdopodobne, że kolega z klasy odda polonistce identyczną pracę. Przyznaję, że sam wysłałem mu kilka swoich.

Albo weźcie taką dziewczynę, która ręcznie przepisała i opublikowała wszystkie lektury wydane do lat trzydziestych (żeby nie łamać praw autorskich). Prawda, czytanie "Nie Boskiej Komedii" na ekranie kineskopowym było masakrą dla oczu, ale czego się nie robi, gdy zależy na ocenie, a ostatni egzemplarz z biblioteki zgarnął ktoś inny? Ktoś poświęcił swój czas, aby dać coś innym i nie marzył nawet o jakimkolwiek zysku. O muzyce nie wspomnę, bo po pierwsze jej ściąganie jest nielegalne ;) a poza tym i tak podczas ściągania zrywało się połączenie.

Ale to i tak nie jest to, za czym tęsknię najbardziej, bo szkołę i studia skończyłem, książki i tak wolę czytać w wersji papierowej. Tamten internet miał coś jeszcze, czego dzisiejszemu brakuje. Otóż poziom chamstwa był minimalny. Czy Wy (Internauci z zaledwie kilkuletnim stażem) wyobrażacie sobie, że z komentarze na Onecie czytało się z wielkim zainteresowaniem? Serio, nie raz po przeczytaniu jakiejś informacji, przeglądało się komentarze, które niejednokrotnie dostarczały wielu ciekawych informacji. Ludzie nie pisali głupot, nie obrażali się. Jeśli ktoś potrafił dokładniej nakreślić jakiś kontekst; jeśli wiedział coś więcej, po prostu siadał do klawiatury i pisał. Czasem poważnie, czasem dowcipnie, ale zawsze z sensem. Pewnie, że gdzieś tam czaiły się trolle, ale było ich tak mało, że nikt nie zwracał na nie uwagi. Niestety pewnego dnia pojawił się Jasiu Śmietana, którego mógłbym nazwać pierwszym (a na pewno najsłynniejszym) polskim trollem tamtych czasów i wszystko się zmieniło. O ile jeszcze Jasiu trzymał jakiś poziom, no naśladowcy schodzili coraz niżej, aż w końcu musieli szpadlami wykopywać dla siebie miejsce. Teraz czytanie jakichkolwiek artykułów na dużych portalach kończę tam, gdzie zaczyna się linia "komentarze". 

Choć w roku 2000 ciężko byłoby mi uwierzyć, że kiedyś napiszę te słowa, to jednak trochę tęsknię za tamtym internetem. I kiedy czasem, przypadkiem trafię na komentarz na temat PO, PiSu, Smoleńska, Kościoła, emigrantów... zamieszczony pod artykułem o złotym medalu zdobytym w Rio, kiedy trafię na stronę, gdzie mam wysłać smsa za 6 złotych, żeby przeczytać książkę, która i tak pewnie okaże się kradziona, lub zdobyć ciekawy wzór CV poprzez zapisanie się do spamującej listy mailingowej, to aż chciałbym podłączyć modem, poczekać do godziny 22.00, wybrać 0202122 i jeszcze raz go wybrać... i jeszcze... i jeszcze... i w końcu płacąc 3 zł za godzinę wrócić do Internetu, który pamiętam z moich gówniarskich lat. Może nie na zawsze, ale tak na jeden wieczór :)
Read More

Pomorskie

Pomorskie
Przyznaję się bez bicia, że wcześniej piwo Pomorskie jakoś nie wpadło mi w oko. Jak udało mi się dowiedzieć, nazwa piwa może być nieco myląca, gdyż piwo Pomorskie warzone jest w Zduńskiej Woli. Ale nie ma co wchodzić w szczegóły, skoro piwo wpadło mi w ręce, to warto je spróbować. No to próbujemy.

Butelka (z korkiem) otwiera się z miłym pyknięciem, po którym od razu czuje się wyraźny aromat. Po przelaniu do butelki odniosłem wrażenie, jakby był nieco słabszy. Kolor jasnobursztynowy, nieco mętny. Szkoda tylko, że piana nie była zbyt gruba i po chwili opadła zostawiając cienką obrączkę. Tyle jeśli chodzi o opis na oko, czas wziąć pierwszy łyk.

Smak orzeźwiający, z wyraźną nutą owocową. Po chwili w ustach pozostaje delikatna goryczka. Można odnieść wrażenie, że browar korzysta z dobrej wody. Choć teraz piję to piwo przed komputerem, to najlepszym dla niego miejscem byłaby plaża, na przykład wczesnym wieczorem, podczas zachodu słońca po gorącym, letnim dniu.

Piwo jest dobre, choć cena, około 4,50 zł (w markecie), jest dość wysoka jak na zawartość butelki. Myślę jednak, że jeszcze sięgnę po Pomorskie. Dziś daję mu 4.

Read More