Dzieciaki, co z wami?

Dzisiaj będę trochę marudzić jak stary dziad, ale jakoś nie mogę pojąć tego, że "dawniej faktycznie było lepiej." Kiedy byłem dzieciakiem, Śmigus Dyngus był jednym z tych najbardziej wyczekiwanych dni w roku. Z samego rana zabierało się z domu butelki, wiadra (psikawki były dla cieniasów) i wychodziło przed blok. A mieszkało się na takim typowym blokowisku w mieście średniej wielkości. Na dworze czekali już koledzy i zaczynało się oblewanie. Kiedy mieliśmy dość, szło się oblewać tych z bloku obok, po czym zawsze łączyliśmy siły i robiliśmy wypad na sąsiednie osiedle. Czasem ci z sąsiedniego robili wypad do nas. Nie ważne jaka była pogoda - ciepło czy zimno, czasem nawet padało. Śmigus Dyngus był tradycją równie ważną jak wielkosobotnia wyprawa z koszyczkiem do kościoła. Dopiero około południa, przemoczeni wracaliśmy do domów, gdzie mamy na nasz widok załamywały ręce.

Jeszcze kilka lat temu, kiedy przyjeżdżałem na święta do rodzinnego domu, w każdy wielkanocny poniedziałek budziły mnie dochodzące zza okna krzyki oblewającej się dzieciarni. Teraz jednak tradycja w małym narodzie zaginęła. Wczoraj rano obudziłem się dosyć wcześnie, nie było nawet jakoś zimno, w pokoju było uchylone okno. Nie usłyszałem nic. Zupełna cisza. Około 9 rano przypomniało mi się coś i poszedłem szukać działającego bankomatu. W tym celu przeszedłem przez kilka osiedli i nic. Nie spotkałem nikogo z wiadrem, czy butelką. Nie było nawet cieniasów z psikawkami. Dzieciaki zapomniały o tradycji.

Co się stało z dzisiejszymi dzieciakami? Niech nikt mi nie mówi, że to wina komputerów. My w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych mieliśmy Commodore i Pegasusy. Były dla nas tym, czym dzisiaj są komputery i konsole. W Wielkanocne popołudnia łupaliśmy w gry, oglądaliśmy telewizję, ale rano każdy obowiązkowo wychodził na dwór uzbrojony w wiadro z wodą. Nie mieliśmy komórek, a i tak wiedzieliśmy gdzie kogo znajdziemy. A teraz cisza. Czy na prawdę dzisiejsze dzieciaki są zupełnie inne niż my?

2 komentarze

20 kwietnia 2015 19:11

To nie wiesz, że dziecka poniżej 12lat nie wolno pozostawić bez opieki pod karą państwową? Wyobrażasz sobie taką zabawę na oczach rodziców? Pomijając szczegół, że teraz jest mniej dzieci. Trudniej więc je spotkać. Ostatnio byłam u mamy, na ogromnym blokowisku znalazła się jeszcze tydzień po świętach grupka chłopaków oblewających się z wodnych pistoletów nawzajem (o dziwo totalnie ignorowali dziewczyny). Więc te zabawy nadal są, tylko na mniejszą skalę. Rodzi się 3x mniej dzieci niż za naszych czasów, plus one są zazwyczaj w zamkniętych enklawach Kabat, Wilanowa i Białołęki. Jak dziecko biega bez dozoru, to znaczy że patologia najczęściej. Rodzice nie chcą, by ich dzieci zadawały się z przypadkowymi ludźmi z ulicy, więc im dozorują kolegów i raczej nie puszczają samopas.

Reply
avatar
21 kwietnia 2015 17:59

To znaczy, że te 20 lat temu wszyscy byliśmy patologią ;) No proszę, a wszystkie dzieciaki z mojego bloku (mniej więcej z mojego rocznika) pokończyły studia, założyły rodziny. Mimo, że mając te 10 lat biegaliśmy po całym osiedlu. Może nasi rodzice bardziej nam ufali, może nie byli tak przewrażliwieni? Coś się zmieniło, dzisiaj jest normą, że rodzice przyjeżdżają po dziecko do szkoły, za moich czasów to był szczyt obciachu.

Reply
avatar