Kurczę pieczone w marynacie ziołowej

Kurczę pieczone w marynacie ziołowej
Składniki:
- nóżki lub skrzydełka kurczaka
- 2 ząbki czosnku
- zmielona ostra papryka
- suszony tymianek
- suszony rozmaryn
- marchewka
- natka pietruszki
- cebula
- sól
- pieprz
- oliwa z oliwek
- sos sojowy


Najpierw przygotowujemy marynatę.
Bierzemy garść tymianku i wsypujemy do miski (takiej średniej wielkości). Dobrze jest jeszcze go rozdrobnić palcami, co bardziej wydobędzie jego aromat. Dodajemy 3 szczypty rozmarynu i tyle samo zmielonej papryki. Siekamy na drobno czosnek i również dodajemy, dosypując sól i pieprz. Pamiętajcie, żeby nie przesadzić z pieprzem. Dolewamy oliwę z oliwek i wszystko mieszamy.


Tak przygotowaną marynatą, nacieramy porcje kurczaka, a następnie wkładamy je do naczynia. Możemy je polać resztą marynaty. Najlepiej zostawić wszystko na kilka godzin, aby mięso przeszło aromatem ziół.

Mięso pieczemy zawinięte w folię do pieczenia, w temperaturze 180 stopni, przez około 50 minut. Kiedy się zarumieni, zabieramy się za ostatni element potrawy. Kroimy marchew na płaskie, długie plasterki. Podobnie robimy z papryką. Cebulę kroimy na ćwiartki. Na rozgrzaną na patelni oliwę, wrzucamy marchew, paprykę i cebulę. Gdy cebula się podrumieni, zmniejszamy ogień i dosypujemy natkę pietruszki. Następnie, po upływie minuty, dolewamy 150 ml sosu sojowego i zostawiamy na średnim ogniu do czasu aż sos odparuje.




Upieczone skrzydełka (nóżki) podajemy z usmażonymi plastrami marchwi, papryki i cebuli. Najlepiej smakuje z pieczonymi ziemniakami.

Całość najlepiej popijać piwem.
Read More

Paryż inaczej

Paryż inaczej
W tej galerii nie znajdziecie uroczej pary przytulającej się na tle Wieży Eiffla, malowniczego widoczku spod Sacre Coeur, czy czerwonego wiatraka z najsłynniejszego kabaretu świata. Klimat miasta tworzą nie tylko znane zabytki, czy słynne miejsca, ale także zwyczajne uliczki, domy, samochody, ludzie, którzy tam mieszkają. Dlatego właśnie powstała ta galeria. Podobnie jak we wcześniejszej galerii z Wilna, tu zobaczycie to, czego zazwyczaj nikt nie fotografuje, miejsca, które się omija, coś, co nie zawsze jest stałym punktem wycieczek... a mimo to, bez tych miejsc Paryż nie byłby Paryżem.

Zdjęcia z galerii wykonałem w roku 2008 i pierwotnie były opublikowane na starej stronie nicpon.eu

 Zawsze zastanawiałem się jak ona wygląda od spodu ;)

 Po prostu... przejście dla pieszych.

Tam, gdzie turyści nie zaglądają.

Przechodząc...

Gdzieś w centrum.

Sztuka w galerii... handlowej.

Statystyczny mieszkaniec miasta spędza tu 1/5 dnia.

Jourdain

Masz ochotę na bagietkę?

Coś... gdzieś...

Wciąż na Jourdain

Arabski sklep z towarami ze świata (polskie szproty w oleju też były).

U bukinistów można znaleźć wszystko

Po prostu bierzesz i jedziesz :)

Sekwana

Za popularności "Kodu da Vinci" była to całkiem znana fontanna.

Odpoczynek w cieniu drzew Ogrodów Luksemburskich

A zapach się niesie po całej ulicy...

Rzuć euro!

Tu mógłbym mieszkać

Plac Pigalle... kasztanów tu nie ma...

...ale są inne atrakcje ;)

Dwie wieże

Życie po życiu

Obecni mieszkańcy pracują na górze, dawni odpoczywają w dole

A jednak znalazła się tu fotka Sacre Coeur

Trzech takich spod Luwru

Paryżanki

Nie z każdego okna widać Wieżę Eiffla

Tu kończy się Paryż... i nasza wycieczka
Read More

Zadzwoniłem do Szwecji

Zadzwoniłem do Szwecji
Kilka dni temu dowiedziałem się o akcji promocyjnej Szwedzkiego Stowarzyszenia Turystycznego - polega ona na tym, że dzwonisz pod numer +46 771 793 336 (jest też numer dla Polaków +48 222 922 333 - opłata jak za połączenie w kraju) i zostajesz połączony z losowym Szwedem. Bez obaw, losowy Szwed najpierw musiał się zarejestrować w systemie, więc nie przeszkodzisz Bogu ducha winnemu człowiekowi. Zabawa wygląda trochę jak popularna kilka lat temu Chatroulette - łączysz się z nieznaną osobą i sobie gadacie. O czym?  A o czym tylko chcecie. W tym roku Szwedzi świętują 250 lecie zniesienia cenzury i dlatego cały świat może sobie z nimi pogadać.

No dobra, pomysł na promocję kraju wydaje się ciekawy, ale przyznajcie się - zadzwonilibyście? Ja trafiłem na artykuł, którego autor wychwalał akcję, ale sam przyznał się, że nie dzwonił. Chwyciłem telefon i zadzwoniłem, a co, przecież mnie nie zjedzą.

Usłyszałem kilka sygnałów, potem nagraną informację, że dzwonię do losowego Szweda, a niektóre rozmowy mogą  być nagrywane. Znowu sygnały i zgłosiła się Eleonora. Mówiła skąd jest, ale niestety nie dam rady powtórzyć nazwy tej miejscowości, a co dopiero ją napisać. W każdym razie mówiła, że to małe miasteczko. Eleonora była nieco zaskoczona telefonem, powiedziała, że jestem pierwszą osobą, która do niej zadzwoniła. Zapytała co wiem o Szwecji - powiedziałem, że jej kraj kojarzy mi się głównie z książkami Larssona i Mankella, no i oczywiście ze sklepami Ikea. Trzeba przyznać, że nie zdziwiło jej moje stereotypowe postrzeganie jej kraju. Opowiedziała mi o przyrodzie, o spędzaniu czasu na łonie natury, o sympatycznych ludziach, o historii. Zapytała skąd ja jestem, co polecam zobaczyć w Polsce itp. Wydaje się banalne, ale to wszystko opowiedziane przez zwykłą mieszkankę kraju podziałało. Pomyślałem, że w sumie fajnie byłoby kiedyś wsiąść na prom i popłynąć do Ystad, czy wybrać się do Malmö. Dotąd nie myślałem o wycieczce do Szwecji, ale w sumie... czemu nie?

Spodobała mi się ta akcja. Jest lepsza niż spoty w telewizji, bannery na stronach itp. Choć początkowo wydawało mi się to dziwne, rozmowa z nieznaną Eleonorą z małego szwedzkiego miasteczka była całkiem fajna.

Szkoda, że u nas nikt nie wpadł na pomysł takiej akcji. Tak często narzekamy, że świat nas nie rozumie, więc może też powinniśmy uruchomić taki telefon. Niech świat zadzwoni i posłucha co ma mu do powiedzenia losowo wybrany Polak. Tylko co byśmy mogli powiedzieć światu?
Read More

Łotr jeden

Łotr jeden
Szkoda, że nie "Nicpoń Jeden" :)

Kiedy usłyszałem, że powstają filmy osadzone w świecie Gwiezdnych Wojen, pozbawione Jedi, Sithów i jakichkolwiek członków rodziny Skywalkerów, pomyślałem, że Disney chce najzwyczajniej wycisnąć Sagę do ostatniego dolara. Bałem się czegoś w rodzaju niesławnego "Star Wars Holiday Special", ale po obejrzeniu pierwszego trailera zaciekawiłem się. Oczywiście bywały już przypadki, gdy zapowiedzi rozbudzały nadzieje, zaś filmy okazywały się beznadziejne. Sam trafiłem na kilka z nich do kina i do dziś żałuję straconego czasu.

Tu jednak mam nadzieję, że twórcy mają świadomość marki, pod którą się podpinają. Zapowiedź intryguje i kto wie, może dostaniemy całkiem dobry film wojenny z fabułą osadzoną w odległej galaktyce. To będzie zupełnie nowa historia, która może nieźle zaostrzyć apetyty przed kontynuacją "Przebudzenia Mocy".

A tytuł? No cóż, nie jest najlepszy, ale czy dałoby się wymyślić lepszy? Myślę, że jeśli film okaże się dobry, to za kilka lat nie będziemy na niego zwracać większej uwagi. Do tematu wrócę w grudniu, jak już obejrzę tego Łotra.
Read More