Na wybory... kilka myśli takich moich

Muszę się Wam przyznać, że odkąd przestałem oglądać programy informacyjne, żyje mi się jakoś lepiej. Tak spokojniej. Zaczęło się od majowej kampanii prezydenckiej, kiedy to nawał pracy sprawiał, że wracałem do domu padnięty i na telewizję i internet nie było już sił. Kiedy firma trochę wyluzowała, stwierdziłem, że te gadające polityczne głowy tylko mnie wkurzają i odpuściłem sobie wszystkie Wiadomości, Wydarzenia, Fakty i inne takie. Nie żebym się nie interesował tym, co się dzieje w Polsce i na świecie. Interesuję się, tyle, że ograniczyłem codzienną prasówkę (internetówkę?) do przejrzenia nagłówków na kilku portalach. Jeśli coś mnie zainteresuje, to sobie czytam co też napisali ci, którzy znają prawdę, a potem wchodzę na ten drugi portal, żeby wiedzieć co piszą ci, którzy tą prawdą "bezczelnie manipulują", ewentualnie ich prawda jest prawdziwsza. I dzięki temu wiem jak to wygląda z obu stron. A pewnie i tak się okaże, że prawda brzmi zupełnie inaczej.
Wybory już za kilka dni i chwała Bogu, bo choć dostęp serwisów informacyjnych do mojej głowy na czas kampanii ograniczyłem jeszcze bardziej, a na plakaty zaśmiecające ulice staram się nie zwracać uwagi, to kampania postanowiła mnie bezczelnie zaatakować na fejsie. Okazało się, że połowa moich fejsowych znajomych to fanatyczni zwolennicy jakiejś partii, zaś pozostali to fanatyczni wrogowie jakiejś partii. Jakoś tak mniej ostatnio widzę zdjęć dzieci, pieluch czy skatowanych piesków. Nie przypuszczałem, że zatęsknię za codzienną relacją znajomej na temat "kupki Alanka". Widać nawet fejsbukowe mamy wrzucają teraz polityczne memy. Skoro nawet profil wrzucający ciekawostki z historii zaczął pisać o tym jaka Polska będzie wspaniała, gdy wygra Ktośtam, to znaczy, że trzeba się wylogować. Dla pewności powstrzymam się od mediów społecznościowych do trzeciego dnia po ogłoszeniu wyników włącznie - aż kurz opadnie, a łzy przegranych osuszy jesienny wiatr.

I Wam też to radzę. Nie trzeba się katować informacjami, żeby wiedzieć na kogo głosować. Teraz, kiedy do głosowania został mniej niż tydzień, politycy nie przekażą nam nic nowego. Będą tylko obrzucać się błotem lub snuć coraz bardziej fantastyczne obietnice. Przecież na dobrą sprawę każdy z nas to wszystko już słyszał, od jednych czy od drugich. Trzeba te wszystkie obietnice podzielić przed 2, albo nawet przez 4. Pamiętajcie Kochani, że nikt nie zrobi Wam tak dobrze jak Wy sami sobie zrobicie. I wiem to z własnego doświadczenia - maturę zdawałem za Millera, studia kończyłem za Kaczyńskiego, a obecną pracę, dom i inne takie zdobyłem za Tuska. I żaden, na prawdę żaden z tych trzech nie miał wpływu na to, że dzisiaj jestem zadowolonym z życia, szczęśliwym człowiekiem. Jasne, dzięki Millerowi zdawałem starą maturę (eksperymentalny rocznik 83), ale czy ona faktycznie była łatwiejsza? Dzięki Kaczyńskiemu i Tuskowi (jeden wprowadził, drugi przedłużył) mogłem skorzystać z Rodziny na Swoim, ale i bez niej bym sobie poradził. Jedyną osobą, która miała na to szczęście wpływ jestem ja. No, jeszcze Nicponiowa ;)

I żaden polityk nie będzie mi wmawiać, że wie co dla mnie jest dobre i że mnie uszczęśliwi. I Wy też nie dajcie sobie tego wmówić.