Co nowego w Rio

Od dwóch tygodni każdego dnia, około południa, serwisy internetowe witają mnie mniej więcej takimi newsami:
Tymczasem już wieczorem, ewentualnie wcześnie rano, powyższe wiadomości zastępują doniesienia w takim stylu:
Cóż, nie udało się. Czyja to wina? Sportowców? Trenerów? Działaczy? Na pewno nie dziennikarzy, nadmiernie pompujących balonik emocji. Oni i tak odtrąbili wielki sukces:
I nagle okazuje się, że to nie jakość medali się liczy, tylko ilość. Jeśli za 4 lata nie zdobędziemy żadnego złota, nie będzie srebra, ale za to 15 brązowych, to igrzyska w Tokio okażą się najlepszymi w tym wieku.

Naszym medalistom z całego serca gratuluję. Tych, którym się nie udało, nie mam zamiaru hejtować - powody są przeróżne: forma, kiepskie finansowanie dyscypliny, zwyczajny pech. Jedno jest pewne, presja wywierana przez media (artykuły w stylu "Fajdek - murowany kandydat do złota") z całą pewnością nie pomaga. Przed następnymi igrzyskami proponuję odciąć naszych sportowców od wszelkich źródeł informacji, niech trenują i startują na spokojnie, bez 30 milionów rodaków siedzących na ich karkach.