W przymierzalni

Każdy facet będący w związku, bardziej lub mniej formalnym, po długich i niewątpliwie przyjemnych dniach, nocach spędzonych o boku ukochanej musi w końcu usłyszeć z jej ust wiejące grozą słowa: "Wejdźmy na chwilę do tego sklepu". Chodzi oczywiście o sklep z damskimi ubraniami. I tak wspaniały związek zaczyna przeżywać swój pierwszy kryzys. Ukochana, piękna i delikatna istota zaczyna swoje polowanie. Polowanie na świetny sweterek, ekstra spódnicę, spodnie... A jeśli mamy jeszcze okres wyprzedaży to nie ma bata - nie wyjdziecie prędko z tego Osraja czy innego Kamajuou (czy jak się to wymawia). Oczywiście wszelkie próby protestu są od razu skazane na niepowodzenie, a mogą się skończyć fochem lub poważną kłótnią.

W takiej sytuacji jedynym sposobem przetrwania jest jakiś (jakikolwiek) sposób włączenia się w poszukiwania aktualnie wymarzonego ciuszka. Doradzamy, patrzymy czy jest w innym kolorze, oceniamy... Przydaje się nieco wiedzy fachowej - właściwie wystarczy umieć odróżnić sukienkę od spódnicy (po 8 latach w związku, w tym roku w małżeństwie mogę Wam chłopaki podpowiedzieć: sukienka ciągnie się od szyi w dół, zaś spódnica jedynie od pasa). Ale nawet jeżeli wykażemy się wyjątkową cierpliwością, szczerze i od serca doradzimy w czym nasza druga połowa wygląda najlepiej, to i tak zawsze dojdziemy tam, gdzie nasza cierpliwość zostanie wystawiona na największą próbę - do przymierzalni.

Niewiasta wchodzi do kabiny, zasuwa kotarę, a my zostajemy sami i każda minuta ciągnie się w nieskończoność. Bo co tu robić? Pogadać z nieszczęśnikiem stojącym obok? Może nucić ostatnio usłyszany przebój? Nie, stoimy przyklejeni do tych zasłonek i czekamy od czasu do czasu rzucając w próżnię: "Założyłaś już?", "Pokaż się", "Ale dlaczego? Przecież Ci się podobał". Pół biedy jeśli sklep oferuje darmową sieć wifi, ale to najczęściej pozostaje w sferze marzeń. No bo skoro "targetem" takiego sklepu jest kobieta, to zapewnienie jej darmowego bezprzewodowego Internetu nie jest najważniejsze dla właściciela. Jeśli jeszcze sklep znajduje się w jakiejś galerii handlowej, to jest szansa, że złapiemy tam galerianą sieć. Tyle, że dziwnym trafem w sklepach z damską odzieżą ta sieć ma najsłabszy zasięg. 3G od operatora też akurat ma jakieś problemy techniczne. I tak stoimy i czujemy jak upływa nam życie. Najwyżej pobiegniemy znaleźć "taką samą, ale w rozmiarze L".

A gdyby tak sklepy pomyślały o nas, o tych dziesiątkach, setkach facetów, którzy przyszli na zakupy ze swoimi żonami, dziewczynami, kochankami... Wystarczy wstawić do takiej przymierzalni kanapę, a szczytem marzeń byłby telewizor. Ja już nie mówię, że ma na nim lecieć kanał sportowy, niech już leci cokolwiek (byle nie pokazy mody). Nawet "Trudne Sprawy" ujdą. Byle nie mieć tego poczucia zawieszenia w próżni. Kochani właściciele sklepów z ciuchami, to tylko mała inwestycja w wyposażenie, a ilu facetów będzie chętnie do was przychodzić w towarzystwie swoich pań. Kto wie, może pewnego dnia padną z męskich ust historyczne słowa: "Kotku, chodźmy obejrzeć Jesienną kolekcję bluzek".

2 komentarze

4 października 2013 22:18

Chyba jestem kobietą idealną, bo ciuchy kupuję głównie w internecie, albo sama. A kanapa by się przydała, oczekiwanie w kolejce do przymierzalni jest tak samo wq.

Reply
avatar