Kilka lat temu władza obdarowała nas wolnym Świętem Trzech Króli, bo to dawniej było wielkie święto. Wiecie co, jak dla mnie to nie ma specjalnej różnicy, czy 6 stycznia mam iść do pracy, czy nie. Ja bym wolał ustawowo wolną od pracy wigilię. Przecież to Wigilia Świąt Bożego Narodzenia jest najbardziej rodzinnym i najważniejszym dniem. To tego dnia kobiety uwijają się w kuchni, faceci mordują karpie (co do karpia to tylko powiem, że ja nie kupuję żywych), pakujemy prezenty, dopieszczamy dom. Ile przez ten dzień można zrobić w pracy? Czy znajdzie się jakiś wariat, który przyjdzie załatwiać sprawę urzędową właśnie 24 grudnia? Może jeden lub dwóch, ale dla wariatów nie warto się poświęcać.
Myślicie, że wolna wigilia to coś niemożliwego? No to Wam powiem, tuż za naszymi granicami jest naród, który świętuje wigilię niemal identycznie jak my. Ten naród to Litwini. Co roku tak samo jak Polacy łamią się opłatkiem, jedzą postne potrawy. Co roku przemierzają swój niewielki kraj, by być z rodziną. Ale oni nie muszą się martwić o wolne, bo na Litwie 24 grudnia to święto państwowe - zagwarantowany prawem dzień wolny od pracy. Dlaczego w Polsce żaden polityk nie zaproponuje identycznego rozwiązania? Mamy tyle wolnego z okazji świąt, co do których sensu nie mamy pojęcia, a najważniejsze rodzinne święto musimy dzielić pomiędzy pracę i obowiązki domowe. Panowie politycy, zabierzcie sobie 6 stycznia, dajcie nam 24 grudnia!