Podczas kilkudniowej wizyty w Gdańsku, przy okazji tradycyjnego łażenia po jednym z moich ulubionych miast, odkryłem fajną knajpkę. Robiłem się już głodny, a większość knajp na Starym Mieście zwyczajnie mnie odstraszała - czy to cenami, czy to wystrojem. I nagle trafiłem na lokal, który nazywa się jak moje ulubione piwo. Co prawda duńskiego Jacobsena tam nie było, ale lokal... spodobał mi się.
Z początku, po wejściu do środka, można odnieść wrażenie, że działał tam szaleniec z paletą farby i dziesiątkami porcelanowych figurek. Ale w tym szaleństwie jest metoda - restauracja ma niepowtarzalny klimat. Intrygujący, tak, że nie można oderwać wzroku od ścian. Co prawda mógłbym się trochę przyczepić do długości oczekiwania na obsługę, ale zrekompensował mi to rewelacyjny żurek, a potem (jak to nad morzem) na prawdę dobra ryba. Obsługa miła, ceny niezbyt wygórowane. Polecam. Lokal znajduje się na ul. Świętojańskiej, obok bramy prowadzącej nad Motławę.
2006-2017 by Nicpon. Obsługiwane przez usługę Blogger.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)