Forza San Marino!

Ze wszystkich drużyn narodowych, największą sympatią darzę drużynę San Marino. Drużynę, która składa się w większości z amatorów - kucharzy, kelnerów, studentów. Dlaczego ich tak lubię? A to bardzo proste - nie za wyniki, bo doskonale wiemy jakie one są. Podobają mi się za ten ich entuzjazm oraz przede wszystkim za to, że wiedzą, że nie zawojują rozgrywek. Oni doskonale wiedzą, że każdy przeciwnik cieszy się z ich obecności w grupie, bo San Marino stanowi okazję do zdobycia 3 punktów bez większego wysiłku. Chłopaki z San Marino nie łudzą się, że awansują do mistrzostw świata, czy do euro, ba oni nawet nie mówią wbrew wszystkim, że teraz to dadzą czadu. Ich trener nie wylicza ile bramek muszą strzelić, przy porażce Czarnogóry i remisie Anglii i Ukrainy. Im te złudne nadzieje są niepotrzebne. Oni się doskonale bawią w futbol i stawiają sobie cele na miarę swoich możliwości - w dzisiejszym meczu chcą Polakom strzelić gola. Jednego, tak po prostu, dla siebie.