Ceremonia otwarcia igrzysk w Soczi




Damy i Gaspada!
Rosjanie pokazali nam otwarcie Igrzysk Olimpijskich po swojemu. Był Piotr Wielki, przemknął Gagarin, na stadion weszła Szarapowa, a wszystkiemu przyglądała się mała dziewczynka, która biegała, fruwała i tak dalej.

Jest takie coś w igrzyskach olimpijskich, że niemal tak samo jak zmagania sportowe, uwagę widzów przyciągają ceremonie otwarcia i zamknięcia. Niby zwykłe show, ale coś sprawia, że wszyscy o nich mówią, zastanawiają się kto i jak zapali znicz, a każdy gospodarz robi wszystko, by przebić poprzedników. 

Nie mogę powiedzieć, że ceremonia otwarcia Igrzysk w Soczi była brzydka. Przeciwnie była ładna, ale tylko... po prostu ładna. Może gdyby Rosjanie nie nadmuchiwali tego balonika, gdyby nie opowiadali jak to wbiją nas w fotele, może wrażenia byłyby inne. Tu jednak pozostał pewien niedosyt. Był balet - rosyjska specjalność, było trochę historii, były dzieci i gołąbek pokoju. Wszystko poprawne, może nawet zbyt poprawne. Zastanawiałem się jak będzie pokazana rewolucja, cóż była bardzo grzeczna. Można stwierdzić, że rewolucja październikowa to parowóz, który przyjechał gdy skończył się bal u księcia Bołkońskiego i przywiózł ze sobą trybiki i maszyny, które wysłały Gagarina w kosmos. Aż się chce założyć czerwoną chustę i zostać pionierem ;)

Nie było na pewno nudno, ale poprzednich ceremonii Rosjanie nie przyćmili. Teraz trzymamy kciuki za naszych sportowców.