Znowu przyszło awizo

Poczta zasypuje mnie ostatnio listami poleconymi. Właściwie to próbuje mnie zasypać kiedy jestem w pracy, więc po powrocie do domu zastaję jedynie awizo (czasem dwa lub trzy na raz). I tak mniej więcej co drugi dzień. Co prawda zazwyczaj nie dostaję tylu poleconych, po prostu się złożyło - firma energetyczna coś tam chce wykopać na działce, w której mamy udział, więc ruszyła wielka machina urzędnicza i teraz wszystkie urzędy chcą wiedzieć czy aby na pewno się zgadzam. Przy okazji odkryłem ciekawy przykład marnotrawienia publicznych pieniędzy, otóż gdy pisze energetyka, dostajemy jeden list, zaadresowany: Pani i Pan Nicponie. W sumie logiczne - z Nicponiową korzystamy z małżeńskiej wspólności majątkowej, czyli nie ma moje, nie ma twoje, wszystko jest wspólne - dom, telewizor, koty, skarpety ;) Podobnie jest kiedy urząd gminy przysyła nam różne pisma, na przykład informację o podatku - Pani i Pan Nicponie. Jedna koperta, jeden list, bo i tak zapłacenie jest w interesie nas obojga. Tymczasem Starostwo Powiatowe działa na bogato - wysyłają dwa listy polecone, jeden dla Pana Nicponia, drugi dla Pani Nicponiowej. W każdym liście to samo, a papier, wydruk, koperta i wysyłka już się liczą podwójnie. Jedne Nicponie to jeszcze nie wydatek, ale jak pomyśleć, że w tym dużym powiecie większość nieruchomości należy do małżeństw, to kwota robi się spora. Nie można by wysyłać jak gmina w jednym listem do obojga Nicponi?

Ale w sumie nie o tym miałem pisać. Chodziło mi o to, że irytują mnie te wszystkie listy polecone - i tak w ciągu dnia mnie nie ma w domu, więc zastaję awizo. Jak wracam to zazwyczaj poczta jest już zamknięta, trzeba się kolejnego dnia kulać, trafić tak, żeby akurat nie było przerwy, odstać swoje w kolejce. Nie zawsze jest czas, nie zawsze się pamięta, potem to awizo leży, a wieczorami zastanawiam kto to do mnie wysłał polecony... Czy to jakiemuś bankowi się przypomniało o starym koncie, którego nie zamknąłem. Czy to może żądny krwi strażnik miejski upolował mnie fotoradarem, kiedy akurat przekroczyłem dozwoloną prędkość (kto nigdy nie przekroczył niech pierwszy rzuci hejtem). A potem i tak okazuje się, że to jakaś bzdura, ale urząd musiał napisać bo takie są przepisy. W każdym razie wkurza mnie to ciągłe bieganie na pocztę i dlatego wpadłem na pomysł cyfryzacji korespondencji pomiędzy urzędem, a obywatelem.

Administracyjna poczta elektroniczna! Każdy obywatel, który by chciał skorzystać z tego pomysłu musiałby zgłosić się do swojego urzędu miasta/gminy. Tam pomachałby dowodem osobistym (albo taką skrzynkę założyłby sobie odbierając dowód) i dostałby login, hasło tymczasowe itp. Janów Kowalskich mamy od groma, więc najlepiej by było gdyby loginem był ciąg cyfr (pesel to jednak tzw. dane wrażliwe, więc powiedzmy, że jakiś numer nadany przez system), a domena byłaby na przykład patriotyczna: 123456789@polska.gov Zakładając tę skrzynkę, podpisywałoby się oświadczenie, że od tej pory wszelka korespondencja urzędowa będzie kierowana na ten adres, a właściwy urząd miasta/gminy informowałby o tym inne urzędy, tak jak dziś informuje skarbówkę o zmianie adresu zamieszkania. Oczywiście skrzynka byłaby odpowiednio chroniona przed spamem, można by z góry ustalić, że mogą być na nią wysyłane tylko maile z urzędowych kont e-mail. No dobra, niech te nieszczęsne zdjęcia z fotoradarów też tam przychodzą. Może dałoby się ustawić taką opcję, żeby użytkownik sam zdefiniował kto może do niego pisać, np. listy z banku też by tu przychodziły. I wszyscy są zadowoleni - obywatel dostaje list od razu, prosto do komputera, a urzędnik ma potwierdzenie odebrania zamiast papierowej zwrotki.

Zaraz oczywiście nasuwa się pytanie, kto za to zapłaci. To jasne - ja zapłacę, Wy zapłacicie. Ale tak samo płacimy dziś za wysyłkę pism, które dostajemy z urzędów, czy to poleconym, czy to przez gońca. Całe wdrożenie systemu oczywiście byłoby kosztowne, ale potem to już tylko oszczędności. Druga kwestia jest taka, że zaraz podniósłby się krzyk, że ludzi nie stać na taki luksus jak internety i komputery, że starsi się ich boją... No dobra, ale korzystanie ze skrzynki byłoby dobrowolne. Każdy by sam zdecydował, czy chce dostawać listy z urzędu (lub awizo), czy woli siedząc w fotelu obcować z urzędową epistolografią. Jak bardzo brutalnie by to nie zabrzmiało, to jednak z biegiem lat ludzi opornych na technologię będzie coraz mniej. W naturalny sposób przeniosą się do lepszego świata, w którym nie ma ani urzędów, ani biurokracji. Zaś Ci, którzy pozostaną na tym ziemskim padole, pod czujnym administracji publicznej, będą mieć nieco ułatwioną egzystencję. W końcu coraz więcej ludzi przekonałoby się do tego pomysłu. Tak jak przekonali się do bankowości elektronicznej.

Niestety na sam koniec dołożę do tego miodu łychę dziegciu: nie potrafię pozbyć się wrażenia, że wdrożenie tego pomysłu skończyłoby się gigantyczną aferą przetargową i dziesiątkami odwołań. A kiedy w końcu po dziesięciu latach system by ruszył, to działałby podobnie do oprogramowania w PKW. Ale przyjemnie pomarzyć :)

2 komentarze

16 lutego 2015 04:13

A wiesz, że możesz zostawić na poczcie druczek, żeby zamiast papierowego awizo dostawać maila albo SMS-a?

Reply
avatar
16 lutego 2015 07:39

Wiem, ale ostatecznie i tak trzeba lecieć na pocztę i swoje odstać. Nie rozwiązuje to zbyt wielu problemów. Słyszałem też, że poczta planuje wprowadzić usługę polegającą na skanowaniu listów i przesyłaniu ich mailem. Tylko tu pojawiają się kolejne problemy:
1. Poufność korespondencji (nie chcę, żeby ktoś inny czytał czego ode mnie chce urząd)
2. Zwrotne potwierdzenie odbioru - póki co przepisy KPA przewidują jedynie zwrotki w formie fizycznej, nie elektronicznej. Pewnie skończy się na tym, jak z istniejącym już od paru lat wnioskiem o zostawianie listów poleconych w skrzynce. Wypełnia się druczek i listonosz wrzuca list do skrzynki nawet pod nieobecnośc adresata. Tyle, że nie dotyczy to listów od urzędów, bo dla skuteczności doręczenia konieczne jest podpisanie zwrotki, więc i tak trzeba biegać na pocztę :)

Reply
avatar