Podczas jednej z luźnych rozmów ze znajomymi poruszyliśmy temat nietypowych imion dla dzieci. Propozycje padały różne, czasem były to imiona, którymi ktoś faktycznie skrzywdził dziecko, czasem imiona literackie lub filmowe. W ten sposób doszliśmy do mojego ulubionego filmowego imienia, którym nieustannie wkurzam żonę. Otóż w przypływie inwencji wpadłem na pomysł, by synowi dać na imię Anakin. Pomijając cały wątek humorystyczny tej rozmowy, odkryłem, że imię to wywołało spore poruszenie wśród moich rozmówców. "Anakin? A czemu nie Luke? Dlaczego nie Obi-Wan? To już lepiej Qui-Gon." I tak wszyscy przekonywali mnie, że Anakin to najgorsze z możliwych imion, bo przecież on był taki zły. Bo zdradził i w ogóle.
Tylko czy Anakin na prawdę był taki zły? Czy faktycznie należy go potępiać? Popatrzmy na niego pod nieco innym kątem, niż robi to propaganda Jedi. Anakin Skywalker to przede wszystkim człowiek pełen uczuć i emocji. Nie chłodny, do znudzenia porządny rycerz biegający w szarym szlafroku i pouczający wszystkich jak powinni postępować. Nie, Anakin taki nie był, on zawsze potrafił powiedzieć to, co myślał, on nie bawił się w zakulisowe gierki. Nie dla niego był celibat i stanie z boku. On kochał i jak każdy oddany syn, mąż, ojciec był gotów na największe poświęcenie dla najbliższych.
Propaganda oburza się na wymordowanie ludzi pustyni. No, a co miał zrobić? Rzucił wszystko by uratować ukochaną matkę, a kiedy okazało się, że przybył zbyt późno, to postanowił przeciwdziałać terroryzmowi dzikich koczowników i zwyczajnie oczyścił z nich planetę (a przynajmniej jej część). No chłopaki, który z Was by tak nie zrobił? Tak, ktoś teraz powie, że zdradził Republikę, że przeszedł na Ciemną Stronę. Ale przecież to Jedi przez lata ochraniali skorumpowanych urzędników, martwe przepisy, nieudolny Senat, czym doprowadzili do jej upadku. To dzięki nim istniała potężna szara strefa, której nawet Imperium nie dało rady wyeliminować. Stara Republika była jak Platforma, która przespała swoją szansę i teraz mamy to, co mamy, czyli jeszcze większą kupę. Zaś Anakin nikogo nie zdradził, on po prostu zmienił pracę. Dokładnie, zobaczcie na jego motywy - martwił się o ukochaną żonę. Martwił się o swoje dziecko (biedny nawet nie wiedział wtedy jeszcze, że Padme urodzi bliźnięta). Anakin zrobił to, co w takiej sytuacji robi porządny ojciec i mąż - zmienił pracę na taką, która pozwoli mu zapewnić bezpieczeństwo dla najbliższych. Tylko tyle.
Pewnie, że trochę pokaleczył syna, no ale co miał zrobić? Miał pozwolić, żeby gówniarz rozpuścił się jak dziadowski bicz? Propaganda lansuje bezstresowe wychowanie i potem mamy całe watahy gimnazjalistów w rurkach, pijących sojowe latte. Anakin, jako porządny ojciec musiał przylać synowi, ale zobaczcie, że nigdy nie przekroczył granicy. No, ta ręka to był taki mały wypadek przy pracy, ale co to jest jedna dłoń, gdy ma się do dyspozycji taką technikę. Chwila moment i roboty zamontują nową, mechaniczną. Wracając do naszego ojca roku, to zauważcie, że miał do dyspozycji całą swoją moc, mógł poddusić, mógł walnąć błyskawicą. A on cierpliwie, jak każdy dobry tata pouczał syna i proponował mu wejście w spółkę - wspólne rządy w galaktyce. No panowie, który z Was by nie oddał wszystkiego dla dziecka?
A jeśli mimo wszystko oburza Was Ciemna Strona i Darth Sidious, to zwróćcie uwagę, że nasz bohater również dostrzegł jego oszustwa i krętactwa. Wcale nie był ślepy na nikczemności swojego szefa i nie tylko odważył się stawić mu czoło, ale jako jedyny dał radę go pokonać. I co? Nadal taki zły Anakin? Śmiem stwierdzić, że nie dosyć, że porządny z niego ojciec, to jeszcze jedyny facet z jajami w całej galaktyce...
Muszę przekonać żonę do tego imienia :)
2006-2017 by Nicpon. Obsługiwane przez usługę Blogger.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)