Leeeć Krzysiu Leeeeeć!

Wreszcie zaczął się sezon skoków narciarskich. Skoki to ta dyscyplina, która od ponad dekady pozwala nam odetchnąć i zapomnieć o beznadziejnych występach naszych piłkarzy. W miniony weekend skoczkowie pozwolili nam nawet zapomnieć o beznadziejnym występie pewnego polskiego bramkarza...

Ledwo się sezon zaczął, a tu już mamy nowego bohatera narodowego. Szczerze mówiąc jeszcze przed konkursem drużynowym największe nadzieje wiązałem z Piotrem Żyłą - najbardziej uhahanym skoczkiem na świecie, którego śmiech przebija nawet wiecznie wyszczerzonego Roberto Cecona.

A tu taka niespodzianka - otwarcie sezonu zawojował nie bardzo znany Krzysztof Biegun. Oczywiście dzisiaj w mediach mamy prawdziwą biegunomanię (ten, kto wymyślił nazwę "biegunka" niech skoczy z wielkiej krokwi bez nart). Telewizja, radio, gazety, portale internetowe, wszyscy piszą o Krzyśku. I bardzo dobrze, udało mu się wygrać zawody inaugurujące sezon. Nie zapominajmy jednak, że trochę mu w tym pomogła pogoda - Bieguna nieco poniósł wiatr, Stocha ten sam wiatr zepchnął na ziemię. Oczywiście, słaby skoczek nawet przy najlepszych warunkach nie poleci, a Krzysztof w sobotnim konkursie drużynowym udowodnił, że ma talent do skakania. Ma wielki talent i trzymam kciuki, żeby ta Biegunomania my go nie zniszczyła. Dlatego sugeruję mediom, żeby dały chłopakowi nieco spokoju. Niech trenuje, skacze i zwycięża, bo ma wielki talent. A po każdej dekoracji medalowej, niech podejdzie do niego ktoś ze sztabu i niech, wzorem ze starożytnego Rzymu, powie mu: Pamiętaj, że jesteś tylko człowiekiem.