Komes potrójny złoty

Zgodnie z obietnicą recenzuję kolejnego Komesa - tym razem jest to Potrójny Złoty, mający aż 9%.

Już przy otwarciu butelki da się zauważyć, że jest to piwo, które pracuje w butelce. Psyknięcie było tak głośne, że się aż wystraszyłem, czy piwko samo nie wyskoczy. Przy nalewaniu do kufla, dostrzegamy, że gęsta, kremowa piana to znak rozpoznawczy Komesów. Choć w tym przypadku, piana nie jest tak bardzo trwała, jak w przypadku Podwójnego Ciemnego. Szkoda.

Piwo jest dość mocno gazowane i mętne niemal jak typowy pszeniczniak. Jak wspomniałem w poprzednim przypadku, im starszy Komes, bym bardziej wytrawny ma smak. Dziś trafił mi się dość młody, zaledwie półroczny, więc smak aż tak bardzo mnie nie zachwycił - jak dla mnie jest zbyt owocowy. W pierwszej chwili miałem nawet skojarzenia z bardzo młodym winem, które swego czasu obalałem z kolegą w parku pewnego miasta powiatowego. Nie, nie mówię, że zalatuje jabolem. Boże broń. Ale posmak niespecjalnie mi odpowiada. Muszę sobie kupić jeszcze jednego Komesa Potrójnego Złotego i poczekać półtora roku. Być może wersja wytrawna będzie mi bardziej odpowiadać i zachwycę się nią tak jak było w przypadku Komesa z niebieską etykietką.

Dziś daję 4+