Z Jarmarku Świętojańskiego

Odkąd pamiętam zawsze uwielbiałem wałęsać się jarmarkach staroci. Może nie po to, żeby wydawać pieniądze na prawo i lewo, raczej dla samej przyjemności oglądania, czy pogadania ze sprzedawcami, którzy okazują się być prawdziwymi pasjonatami. Chociaż nie ukrywam, że parę razy skusiłem się na jakiś bibelot i wydałem trochę pieniędzy. Oczywiście najlepszą tego typu imprezą jest Jarmark Św. Dominika w Gdańsku. Ponieważ mam tam rodzinę, to przez wiele lat robiłem wypad nad morze właśnie w sierpniu, by na długie godziny znikać pomiędzy straganami. W tym roku niestety nie dam rady dotrzeć do Gdańska, więc postanowiłem skorzystać z okazji i wybrać się na poznański Jarmark Świętojański. Zarezerwowałem sobie wolne popołudnie i...

I niestety po 20 minutach było już po wszystkim. Oczywiście interesował mnie jedynie pchli targ, ale niestety niewiele można zrobić, kiedy okaże się, że składa się on jedynie z kilku sprzedawców. Cóż, wiedziałem, że poznański jarmark nie przyciąga takich tłumów, ale pamiętam, że przed laty było więcej do oglądania. Nie wiem czemu od strony staroci jarmark prezentuje się tak skromnie, może poznańscy handlarze sprzedali wszystko co mieli? Ale przecież handel starociami staje się coraz bardziej popularny (między innymi za sprawą programu w TTV). Czemu więc nie przyjechali pasjonaci z całej Polski?

Ale skoro nie ma tego co się lubi, to się lubi co się ma. Zobaczmy co też w tym roku oferowali sprzedawcy w Poznaniu. Na sam początek rzucił mi się w oczy lew, o taki:


Dałbym głowę, że już go kiedyś widziałem w tym miejscu. Ciekawe czy nie sprzedał się dlatego, że nie trafił się amator wielkich kotów w ogrodzie, a może cena (30 tysięcy zł) odstraszyła potencjalnych chętnych.

 Do lewka znakomicie pasowałaby stojąca obok fontanna:


 Ewentualnie rzymski legionista:


Niestety tu cena również może odstraszyć, coś około 22 tysięcy.
Jeśli taka kwota podniosła ci ciśnienie, zawsze możesz sobie je zmierzyć:



Ostatecznie, jeśli nie zabrałeś ze sobą worka gotówki (sprzedawcy nie mają terminali do kart), możesz sobie kupić mniejszą, ale równie uroczą figurkę. Od wyboru do koloru i ceny się zaczynają już od kilkudziesięciu złotych:


 Ewentualnie taką (nie udało mi się rozgryźć do czego służy, a sprzedawca nie był zbyt rozmowny):


 Trochę mnie przeraziły stare zabawki, ta propozycja skojarzyła mi się trochę z "Dzieckiem Rosemary":


Kawałek dalej znów poczułem się jak w horrorze:


Postanowiłem wrócić do "wyposażenia domu i ogrodu" i znalazłem taki oto zestawik: przed domem syrena z delfinem, a w domu tron dla władcy przybytku: 


A na koniec coś, co mnie niezmiernie zdziwiło. Ja wiem, że można zbierać właściwie wszystko i każde hobby może być interesujące, ale butelka po grodziskiej? W dodatku za 10 zł? Rozumiem jeszcze ten syfon obok... Ciekawe czy się sprzeda? 


I to by było na tyle, jeśli chodzi o tegoroczny Jarmark Świętojański. Mam nadzieję, że za rok przyjedzie więcej sprzedawców. Jak nie, to muszę się zorganizować i w sierpniu skoczyć do Gdańska.